Radon jest gazem i był obecny na Ziemi zawsze. To pierwiastek promieniotwórczy, występujący w skorupie ziemskiej. W stężonych dawkach może być niebezpieczny dla zdrowia – jest uznawany za bardzo istotny czynnik ryzyka rozwoju raka płuca, oczywiście w sytuacji nadmiernej i długotrwałej ekspozycji. Ale bywa, że jest wykorzystywany w lecznictwie.
– Radon powstaje z rozpadu radu, a rad z kolei jest w szeregu promieniotwórczym uranowo-radowym. Tam więc tam, gdzie są niewielkie ilości uranu i/lub radu, będzie radon. Są kraje, w których nawet w powietrzu stężenie przekracza 100 czy 200 bekereli na m3. , Dla porównania – w Polsce jest to przeciętnie ok. 10 bekereli na m3. Bekerel to jest jeden rozpad na jedną sekundę, czyli jeśli w metrze sześciennym jest 10 bekereli, oznacza to, że w ciągu sekundy rozpada się 10 atomów radonu na jego pochodne, one rozpadają się dalej aż kończą się stabilnym ołowiem – tłumaczy dr hab. Jerzy Olszewski z Zakładu Ochrony Radiologicznej Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi.
Problem z radonem polega na tym, że jest gazem szlachetnym, niewidocznym, bezwonnym, bez smaku, więc zmysłami go nie wykryjemy. Jeśli emanuje do powietrza i trafi na zamknięte pomieszczenie: dom, jaskinię, trasę turystyczną, jego stężenia mogą być dużo wyższe niż te na powierzchni.
– Kumulacja radonu jest większa w miejscach, gdzie on powstaje. Dlatego też czasem mieszkania, bloki, wille, mimo że są w odległości paru metrów od siebie, mają inne jego stężenie. Radon przemieszcza się z wodą. Jeśli więc pod budynkiem jest ciek wodny, który zawiera radon pochodzący z innych obszarów, poziom może być wyższy w danym budynku niż w budynku obok. Jeśli u mnie w mieszkaniu nie ma radonu, nie oznacza to, że u sąsiada kilkadziesiąt metrów dalej go nie będzie – mówi prof. Olszewski.
Ekspert wyjaśnia, że radon nie jest w stanie „wejść” do żywności, bo jest gazem. Ale już jego pochodne mogą się osadzić na produktach żywnościowych. Co prawda pochodne te żyją krótko, teoretycznie jednak mogą zostać zjedzone wraz z pożywieniem. To jest bardzo niewielki procent zagrożenia.
Woda z radonem w lecznictwie
Woda z kranu może zawierać radon. Ale nie to jest zagrożeniem dla człowieka – największe idzie z gruntu.
Wody wysokoradoczynne są np. wykorzystywane w sanatoriach. Jest bowiem teoria, że inhalacje radonowe wspomagają leczenie. Proces przebiega pod kontrolą, chory spożywa niewielkie dawki radonu. Na świecie jest cały przemysł wykorzystujący radon do leczenia.
O wykorzystaniu radonu w medycynie czytamy m.in. w materiale opracowanym przez Narodowy Instytut Zdrowia przez dr hab. Małgorzatę Dobrzyńską. Dowiadujemy się, że jest wykorzystywany w medycynie, głównie w zabiegach kąpielowych, do płukania jamy ustnej, do picia i inhalacji. Do terapii radonowych wykorzystuje się wody lecznicze pochodzące z naturalnych źródeł lub z odwiertów, rzadziej z wyrobisk po kopalniach uranowych.
„Za wody radoczynne uznaje się te o zawartości radonu powyżej 74 Bq/l, a za posiadające działanie lecznicze podczas kąpieli te o zawartości Rn powyżej 370 Bq/l (19-21). Działanie wód radonowych opiera się na założeniu, ze niewielkie dawki promieniowania indukują naprawę DNA w komórkach. Wykazano, że przy dawkach poniżej 100 mSv aktywowane są mechanizmy obronne prowadzące do eliminowania uszkodzonych komórek lub do naprawy uszkodzeń DNA. Według światowych obserwacji korzystne działanie małych dawek promieniowania przeważa nad potencjalnym ryzykiem. Przykładem są mieszkańcy japońskiego regionu Misasa, którzy korzystają ze znanych od 800 lat naturalnie radioaktywnych gorących źródeł (9,5 kBq/l, temp. 65 stopni Celsjusza). Pomimo że tamtejsza ludność korzysta z nich nawet kilka razy dziennie, nie stwierdzono w tej populacji zwiększonej liczby mutacji, bezpłodności czy zaburzeń w obrazie morfologii krwi. Wręcz przeciwnie, częstość zgonów z powodu nowotworów jest tam prawie dwukrotnie niższa niż w okolicznych miejscowościach. Prozdrowotne działanie radonu potwierdza słuszność teorii, tzw. hormezy radiacyjnej, która zakłada, że niewielkie dawki promieniowania działają stymulująco na naprawę DNA w organizmie i aktywują mechanizmy ochronne neutralizujące wolne rodniki. To samo promieniowanie w dużych dawkach jest szkodliwe.” – czytamy w publikacji Narodowego Instytutu Zdrowia.
Niebezpieczny dla płuc
Radon jako gaz rozpada się w powietrzu.
– Załóżmy, że mamy czysty radon w powietrzu. W takiej sytuacji wdychamy i wydychamy go, jest bezpieczny. Ale nieszczęściem jest to, że radon rozpada się na krótkożywne produkty rozpadu radonu, które niestety rozpadają się poprzez cząstkę alfa. Ona jest ciężka – to atom helu podwójnie zdializowany, czyli jądro helu. Ta cząstka jest krótkozasięgowa, ale jest w stanie uszkodzić komórki płuc i te uszkodzone komórki mogą wywoływać nowotwory. Czyli to nie sam radon, lecz jego pochodne osadzone w płucach rozpadają się dalej i atakują komórki. Jeśli tych komórek jest dużo, mogą wywołać nowotwór. WHO twierdzi, że w związku z tym radon jest drugim po paleniu tytoniu czynnikiem ryzyka nowotworów płuc – wyjaśnia prof. Olszewski.
Palenie papierosów a radon
Według Agencji Ochrony Środowiska, (EPA) ekspozycja na radon na poziomie do 148 Bq/m3 w ciągu całego życia spowoduje rozwój raka płuca u 7 osób spośród 1000 niepalących i aż u 63 osób spośród 1000 palących tytoń.
„Wyniki szwedzkich badaczy potwierdziły, że w przypadku jednakowych stężeń radonu ryzyko wystąpienia raka płuc u osób, które nigdy nie paliły, było czterokrotnie niższe niż dla ogółu populacji i dziesięciokrotnie niższe niż ryzyko nowotworu u palących jedną paczkę papierosów dziennie” – czytamy w cytowanej już publikacji Narodowego Instytutu Zdrowia.
– Dlatego tak ważne jest sprawdzenie poziomu radonu, nawet tam, gdzie się go nie spodziewamy. Jeśli ten gaz występuje, starajmy się obniżyć jego poziom, jeśli to możliwe. Jeśli nie jest to możliwe, skraca się pracownikom czas pracy, żeby uniknąć przekroczenia dawek radonu. On działa jak każdy pierwiastek promieniotwórczy i obowiązują przepisy prawa atomowego. W zależności od dawki kategoryzuje się pracowników, wykonuje się badania lekarskie, dezymetrię itd. Są takie miejsca pracy, gdzie nie da się obniżyć poziomu radonu, na przykład znaczne zwiększenie wentylacji w naturalnej jaskini sprawi, że to dziedzictwo kulturowe przestanie istnieć. Do tego nie można dopuścić – mówi prof. Jerzy Olszewski.
Niemniej w dyrektywie Unii Europejskiej 59 z 2013 r jest powiedziane, że kraje członkowskie powinny walczyć zarówno z nadmierną ekspozycją na radon, jak i z paleniem tytoniu.
Metody walki z nadmiernym stężeniem radonu
Niektóre z metod walki są proste i niezwykle skuteczne:
- Najtańszą jest wentylacja; czasem w zakładach pracy jest wyciągowa i wtedy wyciąga radon z każdej szczeliny, powinna być nawiewna;
- Tzw. studnie radonowe wokół budynku, czyli ściąganie radonu tam, gdzie nikomu nie będzie zagrażał;
- odsysanie spod podłogi;
- nadciśnienie w budynku, gdzie stężenie radonu jest bardzo duże
– Naprawdę zachęcam do przyjrzenia się wentylacji budynku, jeśli występuje w nim stężenie radonu powyżej wartości 300 bekereli na m3. Trzeba też sprawdzić piwnice. Nieszczelna wentylacja może powodować wzrost poziomu tego gazu w budynku. Jeśli natomiast jest szczelna, może obniżać jego poziom w budynku. Samo pomalowanie piwnicy farbami emulsyjnymi zmniejsza o 70 proc. emanację radonu. W dalszej kolejności uszczelnia się podłogi. Ważne też jest uszczelnienie wszelkiego rodzaju łączy, a obecnie mamy ich mnóstwo: woda ciepła, zimna, prąd, kanalizacja, internet, telefon. Kiedyś nikt nie bawił się w uszczelnianie, ale przy wysokim poziomie radonu, trzeba bardzo dobrze uszczelnić i powtórzyć pomiary. Główny Inspektor Sanitarny ma listę instytucji mierzących poziom radonu i tam trzeba się zgłosić, jeśli chcemy dokonać pomiarów – wyjaśnia prof. Olszewski.
Bać się radonu czy nie?
Zgodnie z ustawą Prawo atomowe, poziom odniesienia dla średniorocznego stężenia promieniotwórczego radonu w miejscach pracy wewnątrz pomieszczeń oraz w pomieszczeniach przeznaczonych na pobyt ludzi wynosi 300 Bq/m3 (bekereli na metr sześcienny). To wartość uznana przez liczne grono ekspertów za bezpieczną dla zdrowia. Warto więc dążyć, zwłaszcza w miejscach pracy, by stężenie radonu nie przekraczało tej normy. Czasami jednak osiągnięcie takiego poziomu stężenia jest trudne.
– Pomiary, które wykonywałem w różnych miejscach w kraju wskazywały nawet 17 tys. bekereli, a rekord pobił kolega, który namierzył 300 tys. bekereli. W Polsce były bowiem kopalnie uranu. Są one nieczynne, teoretycznie cały uran został wydobyty. Jednak w sztolniach są olbrzymie stężenia tego pierwiastka. W naturalnych trasach turystycznych typu jaskinie, poziom przekracza 3000 bekereli– mówi prof. Olszewski.
Po jak długim czasie ekspozycji na radon można sobie zaszkodzić? Nie ma wątpliwości, że nadmierna ekspozycja jest czynnikiem ryzyka rozwoju nowotworów. Ale podłożenie tych chorób jest wieloczynnikowe i musi się nałożyć wiele zjawisk, by doszło do raka.
– Nie ma więc granicy na zasadzie, że kogoś zabierzemy do kopalni, nawdycha się dużego stężenia radonu przez godzinę i ma zagwarantowany nowotwór za 20 lat. To tak nie działa – zapewnia prof. Olszewski.
Jak chronić pracowników?
W Polsce domy do zamieszkania są wyłączone z obowiązkowego pomiaru radonu. Niemniej nabywca może zażądać certyfikatu radonowego. Ale już każdy pracodawca powinien znać stężenie radonu w miejscu pracy. Jest bowiem prawny mechanizm oceny ryzyka zawodowego, a radon do niego należy. W Polsce zaledwie 10 proc. powierzchni kraju jest „ryzykowne” – to Sudety, gdzie występuje uran.
W Polsce obszary, na których średnioroczne stężenie promieniotwórcze radonu w powietrzu wewnątrz pomieszczeń może przekraczać poziom odniesienia 300 Bq/m3 obejmuje 27 powiatów. Lista powiatów opublikowana jest w rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 18 czerwca 2020 r. (Dz.U. z 2020 poz. 1139) i obejmuje następujące powiaty w województwach:
- dolnośląskim: dzierżoniowski, jeleniogórski, Jelenia Góra, kamiennogórski, kłodzki, lubański, lwówecki, polkowicki, trzebnicki, wałbrzyski, Wałbrzych, ząbkowicki, zgorzelecki, złotoryjski;
- lubelskim: tomaszowski;
- opolskim: nyski, prudnicki;
- podkarpackim: bieszczadzki, jasielski, krośnieński, leski, mielecki, sanocki;
- śląskim: cieszyński;
- świętokrzyskim: kielecki, opatowski, skarżyski.
Czy jednak rzeczywiście pracodawcy palą się do mierzenia poziomu radonu?
Zdaniem prof. Olszewskiego, wiele poprawiło się w tym względzie – zaczynają być robione pomiary. Kiedyś radonem zajmowały się tylko instytucje naukowe. Wielkich pomiarów dokonał GIS. Na podstawie tych pomiarów będzie można zweryfikować wymienioną listę.
Nie ma jednak danych, czy z terenów Sudetów jest więcej zachorowań na raka płuc z powodu radonu.
– Oszacowanie ryzyka zaindukowania nowotworu przez radon byłoby bardzo trudne, ponieważ badania kohortowe muszą mieć odniesienie. Brakuje zaś możliwości analizy, czy ktoś ma radon w organizmie, bo pali papierosy, czy ma radon z powietrza. WHO natomiast mogło oszacować ryzyko nowotworu, bo operuje potężnymi danymi i pomiarami. To dlatego tamtejsi eksperci wskazali radon jako drugą przyczynę raka płuca – mówi prof. Olszewski.
Krótko o radonie
Radon został odkryty w 1900 r. przez Fridricha Ernsta Dorna. Początkowo nazywany był emanacją. Dopiero w 1923 roku Międzynarodowy Kongres Nauki o Promieniotwórczości nadał mu obecną nazwę. Radon powstający z rozpadu radu występuje w środowisku. W związku z tym, że jest gazem, może wydostać się z skorupy ziemskiej do atmosfery wchodząc w skład powietrza atmosferycznego. Radon rozpada się tworząc tak zwany szereg krótkożyciowych, również promieniotwórczych pochodnych, do których należą m.in. izotopy polonu, bizmutu i ołowiu. Produkty rozpadu radonu, które są ciałami stałymi, łatwo przyłączają się do aerozoli istniejących w powietrzu i w wyniku oddychania dostają się do płuc. Stąd wynika potencjalne zagrożenie dla zdrowia człowieka.
Średnie stężenie 222Rn w powietrzu atmosferycznym w Polsce wynosi ok. 10 Bq/m³ i różni się w zależności od obszaru kraju. Np. w Kowarach wynosi, ok. 30 Bq/m3 , w Świeradowie Zdroju ok. 24,1 Bq/m3 , w Karpaczu ok. 8,7 Bq/m3 , w Warszawie ok. 2,7 Bq/m3 . Na podstawie wyników dotychczasowych badań można przypuszczać, że obszary podwyższonego ryzyka obejmują 10 proc. obszaru kraju, gdzie stężenie radonu w gruncie przekracza 50 Bq/m3 . Są to regiony południowe.
STAŁE przebywanie w pomieszczeniach, w których normy radonu są ZNACZNIE przekroczone (np. w kopalniach, budynkach wybudowanych w skałach, które nie są wentylowane) może powodować nawet chorobę popromienną, której objawem jest m.in. niedokrwistość, problemy z jelitami, utrata przytomności, bezpłodność, zaburzenia hormonalne.
Ponieważ ostatnim ogniwem w łańcuchu rozpadu radonu jest ołów, może też dojść do zachorowania na ołowicę. Trzeba pamiętać, że jednak ta choroba dotyka najczęściej pracowników drukarń, fabryk akumulatorów i fabryk farb ołowiowych.
Źródło: Beata Igielska, zdrowie.pap.pl